Odnoszę wrażenie, że niedługo pojawi się nowa wersja hasła #metoo. Zewsząd, jak grzyby po deszczu – pojawiają się informacje o kolejnych diagnozach zaburzeń neurorozwojowych zarówno wśród dzieci jak i osób dorosłych.
Tak, tak – kiwają mądre głowy wielu specjalistów – jest większa świadomość społeczeństwa, większa dostępność do narzędzi diagnostycznych, to i diagnoz jest więcej. Ja jednak dostrzegam wiele słabych punktów w całej gorączce, żeby nie powiedzieć – modzie – diagnozowania ASD i ADHD.
Cyfrowe wzorce
Czara goryczy przelała się, kiedy kilka dni temu, znana „twórczyni cyfrowa” ogłosiła, że ma ADHD – i to pomaga jej lepiej zrozumieć samą siebie, wreszcie zaakceptowała się w 100% i teraz już wie, skąd się biorą jej życiowe niepowodzenia. Reakcja na informację o jej autodiagnozie była bardzo zróżnicowana. Na szczęście, duża część obserwatorów skrytykowała podejście, gdzie wykonanie kilku „psychologicznych testów online” pozwoliło samodzielnie postawić diagnozę. Niestety, pojawiło się tyle samo zwolenników, którzy chwalili odwagę społeczną i utożsamiali się z trudnościami instagramowej autorki.
Inna, również bardzo znana w środowisku ASD twórczyni – kilka miesięcy temu zastanawiała się, czy autyzm to faktycznie zaburzenie? Bo jej to w sumie w niczym nie przeszkadza…
Te osoby opisują siebie jako bezbronne, niezrozumiane przez społeczeństwo, wyjątkowe.. a jednocześnie – bardzo często są cyniczne, pretensjonalne i manipulujące. I nie szkodzi, że kliniczny obraz spektrum mówi o osobach nie rozumiejących kontekstu, naiwnych społecznie i przestrzegających reguł. Przecież spektrum jest takie szerokie! I każda osoba z ASD funkcjonuje inaczej.
Wrażliwe i wyjątkowe
Takie podejście powoduje, że poważne, całościowe zaburzenia rozwoju umniejszane są do specyfiki funkcjonowania, inności którą definitywnie należy akceptować i broń boże – nie krytykować. W niektórych kolorowych środowiskach wręcz pożądane jest posiadanie takiej diagnozy, która stanowi po prostu kolejny element tęczowego wizerunku niezależnej, wyjątkowej i wrażliwej jednostki.
Nie możesz znaleźć pracy, zmieniasz chłopaków jak rękawiczki i zapominasz o urodzinach babci – nie przejmuj się, to tylko ADHD. Bądź sobą, zaakceptuj się i żądaj tego od innych.
Jasiu jest agresywny, nie ma kolegów i lubi dinozaury? Tak, pewnie ma Zespół Aspergera i jest wyjątkowy…
Takie podejście i szerzenie romantycznej wersji zaburzeń powoduje, że PRAWDZIWIE cierpiące osoby spychane są na margines społecznego wyobrażenia na temat spektrum. Bo przecież prawdziwa wybiórczość pokarmowa, hiperfiksacje, naiwność społeczna to realne, życiowe i codzienne problemy wielu rodzin. Ale taki wizerunek nie jest medialny. Takie problemy z reguły nie wychodzą poza cztery ściany domu czy gabinetu – ponieważ tam odbywa się prawdziwe cierpienie i potrzebna jest prawdziwa pomoc.
A wykreowany, medialny wizerunek spektrum po prostu lepiej się sprzedaje. Nie podążajmy za modą. Spektrum i ADHD to nie jest lifestyle.